Wizja Mistyczna,
Trwały dni w zamarzniętym przedpokoju,
gdzieś między dniem wczorajszym, a dzisiejszym.
Mgła zamętu jakby ogarniała przestrzeń
Śnieżnobiałe okruchy radości, upadały na podłogę
drewnianą, której istota była wiecznością.
Czas ciągną za sobą po ziemi sekundy, godzinny.
Jedenasta wybiła - godzina późna w nocy,
duchy zebrały się w kręgu uroków nicości.
Tylko ducha dobroci tutaj niestety zabrakło
Istota święta ponad horyzontami czterema,
zawładnęła dobrem ludzkości ziemskiej,
i karmi ich sokiem z więzi aniołów i Boga
Zgiełk upadających gwiazd - drażnił uszy,
właśnie wtedy, gdy wtulam się do poduchy
I uwierz koniec idzie - szatańskie idą słychy..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz