niedziela, 4 września 2016

Dozgonna wierność sobie

Wielki świat pełen ludzkości
Są komitywy i brak ufności
Walka z opozycją wiary
Na prawdę jesteśmy sami

Wierzyłem w człowieka
Kochałem swego brata
Teraz tylko duża męka
Wielka jak duch świata

I teraz wiem dosłownie
Dozgonną wiernośc sobie
Znam jako zasadę życia
Tą i innych parę, kilka

Obojętność względem Nich
Pozerów wspaniałości
Ja tylko pragnę żyć
I zaznać trochę miłości

Murem otoczony żyję
I scenariusz sam szyję
Walka to ostateczność
Ja tak przeżyje wieczność

Zadaj sobie pytanie jedno
Czy chcesz cierpieć wiedząc
Że Bóg pozostał daleko
Przy kominku sobie siedząc

A życie niestety nadal trwa
Wojna czy pokój co za różnica
Byle smak świata zapamietać
I długo pozostać w jego objęciach

Stos heretyckich myśli

Świat bez wiary jest domem szatana
I są wierni których pragnienie spełnia
Oni wiedzą że duszą rządzi mamona
I tylko ona jest im na prawdę wierna

Bóg dawno zwątpił że niebo zaistnieje
Odszedł gdzieś gdzie sen go pokocha
A szatan ze śmiechu upadł na ziemie
I przypomniał sobie co to jest opoka

To ów pojęcie w języku złego demona
To kawał ognistego i próżnego piekła
Teraz znów powstanie to co się podoba
Kawał dla demonów i szatana - nieba

Prorocy w grobach się przewracają
Myśląc że trwać będą w lochach
Demony makijaż sobie poprawiają
Będą bawić się w złego - Potwora

A babcie przerażone chwytają różaniec
Modlić się będą za upadłych chwałe
Bo im władza mroku bez róznicy
Byle stali na poselskiej mówinicy

Ksiądz biorąc lichtarz uderza się...
Mocno w głowę myślac że śni
Siostra ściska krzyż na szyi
Wierząc, że swój los odmieni

Człowiek bezbożny myśli sobie
Będą profity będą korzyści
Szatan podaruje setkę w złocie
Bo przecież nie zobaczymy mogiły

Świat jednak tylko śnił
Sataniści byli reżyserami
Przecie to koszmar to mit
Bo świat się rządzi zasadami



Szelestem zmęczonych dusz

Otacza nas świat - pojemnik na los
Los skrzydlami anieli nadaje sens
Sens pokarmem spragnionych ludzi

I w wizji swej - miłośc, nadzieja, dobro.
Zamknięte w gwiazdach nocnego nieba
A gwiazdy spogladają ciepłym wzrokiem
I dusza człecza natchniona już dojrzewa

Została tylko wiara w duszy
Po wojnie sumienia z sercem
Tylko łza chłodna w oku człeka
Gorąca dla szatańskiego żołnierza

Wszystko to wylane jak atrament życia
Na ksiege boskiego doskonałego planu
Zawarte w szeleście zmęczonych dusz
Dążacych do powrotu do Pańskiego raju.
Które zmęczenie jak ubranie pokrywa